Wróżenie przy pomocy jajka i łba kury


Wróżenie przy pomocy jajka i łba kury

Jesteśmy zmęczeni. Przejechaliśmy długą drogę w pyle i skwarze. Samochód jest piekielnie brudny, opony zdarte, ciała umęczone.

Chcecie może pojechać do takiej starej baby co potrafi wróżyć? Potrafi przepowiedzieć co w tobie siedzi? Opowiedzieć co gnębi i jak temu zaradzić? Chcecie tam pojechać?

Ja nie chciałem. Nie mam zaufania do takich bab. Jestem prawie pewien, że to ściema. Jestem pewien tego na sto procent. Ale byli tacy co chcieli pojechać. Oni na sto procent nie byli wcale pewni. Nie wykluczali, że może ściema, ale pewności wcale nie mieli.

Dziewczyna. Nawet młoda, ale chyba z problemami. Uśmiecha się czasem, lecz widać, że nie jest to pełen uśmiech. Jakaś gorycz w nim jest. I jeszcze chłopak, młody lekarz. Też radosny, ale jakby przez łzy. A może tak mi się tylko wydaje. Może ta dwójka po prostu lubi eksperymenty. Tym bardziej, że wróżąca baba to Indianka. A więc egzotyka. Posługuje się jajkiem i ponoć ukręca łeb kurze. To pomaga jej nawiązać kontakt z duchami. Tak twierdzi nasz tłumacz. Coś musi się dziać poza gadaniem w nieznanym indiańskim narzeczu, bo to całe wróżenie wcale niemało kosztuje.

No więc jedziemy do wróżącej baby. Zatrzymujemy samochód przy jakiejś smutnej chacie. Inne chaty w tej wiosce też nie są wesołe. Wioska nazywa się Zinacantan i leży w biednym meksykańskim stanie Ciapas. Bieda jest tu widoczna na każdym kroku. Drogi są ziemne więc pokryte brunatnym pyłem, domy z płaskimi dachami przykryte byle czym, bez charakteru, obszerne i ponure, choć wewnątrz przestronne, z wieloma nakładającymi się na siebie i zapadającymi w siebie pomieszczeniami.

Wchodzimy do środka. Półmrok. Wróżąca baba jeszcze nie jest do wróżenia gotowa. Musi się przygotować. Jasne. To potrwa. Nasze medium – czyli ta smutna dziewczyna pełna oczekiwania. Domownicy prowadzą nas poprzez plątaninę korytarzy do jakichś pomieszczeń gdzie liczne kobiety tkają i szyją suknie i wszelkiego rodzaju dziewczęce ubiory. Czekamy. Oglądamy od niechcenia te wiszące na wieszakach kiecki. Coś można kupić. Drogo? Nie, raczej tanio. Dziewczyny mierzą. Fajnie. Można się targować. Ta co jej mają wróżyć niczego nie kupuje, bo jest zamyślona. Popadła już w głęboką zadumę. Zaś młody lekarz, któremu jako drugiemu ma baba wróżyć, dowcipkuje. Widać, że jest trochę spięty i nadrabia miną. Mam wrażenie, że oboje nie traktują tego wróżenia jak zabawę, lecz raczej jako istotne wydarzenie, które może wpłynąć na ich życie. Nie potrafię tego zrozumieć.

Wróżąca baba jest wreszcie gotowa. Smutna dziewczyna ze spuszczoną głową wchodzi do izby gdzie baba siedzi aby przy jej pomocy, jajka i kury, której trzeba ukręcić łeb, nawiązać kontakt z duchami. Nie wygląda to wesoło. Drzwi się zamykają. Zostajemy sami. Wróżenie trwa. Czekamy. Gadamy. Żar leje się z nieba. Chce mi się pić. Wróżenie przedłuża się. Zastanawiamy się dlaczego? Widocznie przypadek dziewczyny jest trudny. Diabli wiedzą co w niej w środku siedziało. Może potrzebne było jeszcze jedno jajko i jeszcze jedna kura? Wreszcie wychodzi. Sprawia wrażenie odurzonej. Milczy. Głowę ma spuszczoną. Nie chce się wypowiadać. Ucieka na drugą stronę drogi i siada gdzieś na uboczu, w cieniu. Nikt do niej nie śmie podejść. Jest teraz jakaś inna. Ostatecznie miała kontakt z zaświatami. To nie byle co. Żartujemy, ale miny mamy niewyraźne. Diabli wiedzą co w ogóle w tym wróżeniu tkwi. Może jakieś nieznane siły, które zdolne są opanować słabą duszę kogoś takiego jak my, zza oceanu?

Teraz młody lekarz. Wszedł do izby Indianki raczej bez entuzjazmu. Zobaczył chyba, że to nie przelewki. Czas płynie. Żar z nieba nie ustaje. Dziewczyna siedzi w oddaleniu z głową opartą o szarą ścianę jakiejś chaty. Wciąż milczy. Dochodzi do siebie. Lekarz dalej w środku. Żar nie ustaje. Gadamy. Ale tematów jakby coraz mniej. Atmosfera gęstnieje. Słychać gdakanie kury. Mijają nas mieszkańcy. Uśmiechają się przyjaźnie. Oddajemy im uśmiechy, chociaż nie jest nam do śmiechu. Kur trochę szkoda.

W końcu lekarz wychodzi. Też odurzony. Otępiały i milczący. Dobrze, że to internista – wielkich szkód w takim stanie nie narobi. Mówi, że ta Indianka zbyt wiele o nim wiedziała. Niewiarygodnie wiele. I czerpała tę wiedzę z jajka. O kurze nie wspomniał.

No dobra. Koniec tego wróżenia! Odjeżdżamy. Smutna dziewczyna i młody lekarz usiedli obok siebie. Oboje zamyśleni, nieobecni. Oboje są już trochę inni, jakby odmienni od nas.